W Zugdidi mamy przerwę obiadową. Zamawiamy jeden z gruzińskich specjałów CHINKALI, czyli w specjalny sposób formowane pierogi z farszem mięsnym. Jedliśmy je kilka razy, ale właśnie tu w Zugdidi chinkali są najsmaczniejsze. Koncówkę chinkali należy wziąć w rękę i lekko nagryzając, najpierw wyssać ze środka rosół. Tych końcówek się nie zjada.
Tego typu fontanny funkcjonują w wielu miejscach
Dziwadełko naścienne
Cmentarz i charakterystycznymi wiatami nad nagrobkami. Cmentarz bywa miejscem spotkań towarzyskich przy grobach zmarłych.
Hm...
Ogromna zapora wodna w Dżwari. Widzicie autobus? Na kolejnej fotce jest lepiej widoczny.
Ruszamy w kierunku Mestii. Kręta droga pięknie się wije pośród coraz wyższych gór. Mijamy tez kapliczki i krzyże dla upamiętnienia miejsc, w których kierowcy "nie wyrobili".
Mestia i pierwsze swaneckie wieże.
Widok z okna naszego pensjonatu - w tyle Tetnuldi - Biała Góra
Kolację jemy u Riha (chyba sporo Polaków tu bywa)
A po kolacji - w innym lokalu - muzyka na żywo.
3 komentarze :
Wspaniałe wszystko :) I muszę stwierdzić, że kiedy słucham gruzińskich pieśni, nieodmiennie przypominam sobie scenę z naszego "kultowego" serialu o II wojnie, a w nim pieśń "Gruzinie chwyć za miecz" :)
Śledzę Twoje wpisy, bo od zawsze chciałam poznać Gruzję i jestem zachwycona różnorodnością i surowym pięknem krajobrazu. Pozdrawiam serdecznie.
Dziękuję. Cieszę się, ze relacja pozytywnie Was nastraja.
Prześlij komentarz