Kiedy opuszczamy Banteai Srei troszkę zaczyna padać. W oddali słychać burzę. Im bliżej kompleksu Angkoru jesteśmy, tym deszcz staje się większy, ale i tak to już jest końcówka burzy. Za to jeziorka wodne jakie po niej pozostały - robią wrażenie. Nic to - i tak chcemy jeszcze raz odwiedzić Ta Prohm, poznać zakamarki, które opuściliśmy za pierwszym razem. Pomocny znów jest Soktheen, który idzie razem z nami do świątyni.
I to już koniec światyń Angkoru.
Wracamy do Siem Reap, tankując jeszcze po drodze:
Dzieciaki ze sklepiku obok hotelu - co wieczór piliśmy tam zimny sok z kokosa:
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz