Strony

piątek, 14 listopada 2014

Kochankowie z ulicy Kamiennej



Oczy mają niebieskie i siwe,
dwuzłotówki w kieszeniach na kino,
żywią się chlebem i piwem,
marzną im ręce zimą:

Kochankowie z ulicy Kamiennej
pierścionków, kwiatów nie dają.
Kochankowie z ulicy Kamiennej
wcale Szekspira nie znają.

Kochankowie z ulicy Kamiennej.
Wieczorami na schodach i w bramach,
dotykają się ręce spierzchnięte,
trwają tak czasem aż do rana,
kiecki są stare i zmięte.

Kochankowie z ulicy Kamiennej
tramwajem jeżdżą w podróże.
Kochankowie z ulicy Kamiennej
boją się gliny i stróża.
Kochankowie z ulicy Kamiennej.

Aż dnia pewnego biorą pochodnie,
w pochód ruszają, brzydcy i głodni.
"Chcemy Romea - wrzeszczą dziewczyny -
my na Kamienną już nie wrócimy".
 "My chcemy Julii - drą się chłopaki -
dajcie nam Julię zbiry, łajdaki".
Idą i szumią,
idą i krzyczą,
amor szmaciany płynie ulicą...

 ...Potem znów cicho,
potem znów ciemno,
potem wracają znów na Kamienną.

Link do żródła poniższego tekstu


Kim byli kochankowie z ulicy Kamiennej, bohaterowie piosenki Agnieszki Osieckiej? Poetka ułożyła te słowa, kiedy studiowała w łódzkiej filmówce na przełomie lat 50. i 60. Kogo miała na myśli? Kamienna, dziś nosząca nazwę Włókienniczej, to jedna z charakterystycznych ulic w Łodzi. Zawsze miała opinię miejsca, gdzie łatwiej znaleźć guza niż 50 groszy. Ta czarna legenda nieco wyblakła, ale po bramach wciąż wystają panowie ze spłaszczonymi nosami popijający już nie tanie wino, ale wiśniową "nalewkę"...
- Jacy kochankowie? - pyta jeden z takich panów. - O piosence coś słyszałem. Jakieś bajki ktoś napisał... Kto tam u nas w podróż tramwajem jedzie? Do opieki społecznej pieszo się idzie!
Pani Gienia mieszka tu od 1940 roku. Zna piosenkę o "Kochankach z ulicy Kamiennej", słyszała ją w radio, telewizji.

Nawet wie, że pierwsza śpiewała ją zmarła niedawno aktorka Elżbieta Czyżewska. - Ta piosenka pasowałaby do Lodki i Antka spod ,,piątki'' - zastanawia się pani Gienia.
- Oni tak się kochali. Pewnego dnia ją nożem dźgnął. Potem tłumaczył, że z miłości,bo się z innym zadała. Na szczęście dziewczyna przeżyła...
A może bohaterem jest Edek-Lodziarz, który prowadził najsłynniejszą melinę nie tylko na Włókienniczej, ale i w całej okolicy? Niejedna przecież tam do niego po "ćwiartkę" przychodziła. Matka Edka robiła lody, a ojciec je sprzedawał. Potem zaczęli handlować wódką, a Edek przejął po nich rodzinny interes.
Henryk Dombrzalski jest autorem nie opublikowanej jeszcze książki "Wspomnienia chłopaka z ulicy Kamiennej". Na tej ulicy mieszkał od 1940 do 1956 roku. W kamienicy pana Henryka, pod numerem 12 mieszkał niejaki "Parasol". Tak nazywano chłopaka, który wyróżniał się wzrostem. "Parasol" kochał się na zabój w dziewczynie z sąsiedniej kamienicy. - Może to o nich? - zastanawia się Henryk Dombrzalski.
Bohaterami mógł być też taki pewien rozrabiaka, który został potem milicjantem. Kochał się w Halince, jednej z trzech sióstr. Miłość miała happy end, bo zostali małżeństwem...
Ryszard Bonisławski, znawca historii Łodzi, przyznaje, że Agnieszka Osiecka studiując w Łodzi mogła znać tę ulicę. Nie przypuszcza jednak, by bohaterami piosenki mogli być jacyś konkretni mieszkańcy Kamiennej. - Myślę, że zadziałała tu nazwa ulicy, taka twardo brzmiąca, prosta, która dawała dobry efekt przy skojarzeniu z miłością - dodaje Ryszard Bonisławski. Dziewczyna i ortalion Ale legenda o kochankach z ulicy Kamiennej w Łodzi trwa. W ścianie kamienicy stojącej dziś na rogu ul. Wschodniej i Włókienniczej umieszczono płaskorzeźbę, będącą jednocześnie fontanną, która przedstawia właśnie ich. Odsłonięto ją w 2004. Jej autorem jest łódzki rzeźbiarz Wojciech Gryniewicz. - Agnieszka Osiecka opisała w tej piosence fragment Łodzi mający taką, a nie inną sławę - mówi Wojciech Gryniewicz, który jest również autorem słynnej ławeczki Juliana Tuwima stojącej na ulicy Piotrkowskiej.

 - Miłość opisana w tej piosence jest dosyć tragiczna. Kochankowie chcieli uciec w wielki świat, ale nie udaje się im to. Marzenia się nie spełniły. Nie wiem jednak czy poetka miała na myśli konkretnych mieszkańców ulicy Kamiennej? Projektując tę rzeźbę Wojciech Gryniewicz odwołał się do własnych wspomnień z czasów, gdy modne były ortaliony i koszule non iron. - Dlatego bohater tej rzeźby przykrywa swoją dziewczynę ortalionowym płaszczem - dodaje Wojciech Gryniewicz.

- Cała płaskorzeźba wygląda jak zatrzymany kadr filmowy...

Marta Passent z Fundacji im. Agnieszki Osieckiej nie chce niszczyć łódzkiej legendy, ale twierdzi, że piosenka "Kochankowie z ulicy Kamiennej" wcale nie musi być o Łodzi... Ulica Kamienna znajduje się też na warszawskiej Pradze i ma podobny klimat jak ta łódzka.

- Z opisu jaki znalazł się w śpiewniku Agnieszki Osieckiej nie wynika, by była to piosenka o łódzkiej ulicy - mówi Marta Passent. - Choć z drugiej strony lepiej pozwolić żyć legendzie, że to piosenka o kochankach z ulicy Kamiennej w Łodzi. Wojciech Solarz, znany reżyser, kolega Agnieszki Osieckiej ze studiów w łódzkiej szkole filmowej, jest autorem muzyki do "Kochanków z ulicy Kamiennej".

Przypomina, że piosenka ta powstała w słynnym Studenckim Teatrze Satyryków. I podziela opinię Marty Passent. - Uważam, że nie jest to utwór o ulicy Kamiennej w Łodzi - wyjaśnia Wojciech Solarz. - Nie chodziło także o konkretnego pana Stasia czy panią Franię, którzy tam mieszkali i się kochali. Kamienna jest symbolem biednej ulicy i mieszkających tam ludzi. To dlatego Agnieszka wybrała ul. Kamienną, a nie na przykład Bezową czy Różaną. Zdaniem kompozytora, Agnieszka Osiecka mogła jednak znać ul. Kamienną w Łodzi. - Może Agnieszka chciała pokazać, że mieszkańcy takiej smutnej, ponurej ulicy też mają marzenia? - dodaje Wojciech Solarz. - Może inspirowała się tą ulicą? Agnieszka Osiecka między 1957 a 1961 rokiem studiowała reżyserię w łódzkiej filmówce. Jednocześnie m.in razem z Wojciechem Solarzem aktywnie współpracowali z STS-em. Ciągle jeździli więc do Warszawy. Łódź robiła na nich przygnębiające wrażenie. - Agnieszka przyjeżdżała tu z Saskiej Kępy, pięknej, zielonej, nadwiślańskiej dzielnicy Warszawy, ja mieszkałem na Krakowskim Przedmieściu, blisko pomnika Adama Mickiewicza - wspomina Wojciech Solarz. - Po przyjeździe do Łodzi przeżywaliśmy więc wielki szok. Wojciech Solarz przyznaje, że komponując muzykę do "Kochanków z ulicy Kamiennej" nie był wcale na tej ulicy. Sugerował się pięknym, poetyckim tekstem Agnieszki Osieckiej.

I tyle mieli z tej miłości.

Przed laty, w wywiadzie telewizyjny udzielanym Magdzie Umer Agnieszka Osiecka przyznała, że studiując w Łodzi nie znosiła akademika przy ul. Bystrzyckiej, w którym mieszkała. Ale właśnie pod wpływem atmosfery wokół tego akademika, napisała "Kochanków z ulicy Kamiennej". - Ten akademik znajdował się na jakiś pustych polach, które wyglądały jak tereny przed wybudowaniem Nowej Huty - mówiła Agnieszka Osiecka. - Szło się tam piechotą od pętli tramwajowej. Chłopcy nie mogli wchodzić do pokoików dziewczyn. A chcieli być z tymi dziewczynami. Nie było żadnej kawiarenki, więc te pary stały w takim tłumku na dole, przy takiej budce, w której siedziała paskudna jakaś małpa, oddźwierna jakaś, która nie wpuszczała tych chłopaków. I wszyscy, w taki deszczowy dzień, idąc do tych dziewczyn, stali w tych mokrych paltach z dziewczynami, przytulali się do siebie. I tyle mieli z tej młodej miłości. Czyżby więc kochankowie nie mieli nic wspólnego z ulicą Kamienną? Wojciech Gryniewicz pamięta, że gdy jego płaskorzeźba stanęła na ul. Włókienniczej bardzo przeżywali to jej mieszkańcy. Dbali, by się jej nic stało, by nie wylądowała w skupie złomu. Do tej pory jej pilnują... Może czują, że tymi kochankami byli jednak ich przodkowie?



 






 

Brak komentarzy :