Jesteśmy umówieni z naszym gospodarzem. Toyotą Deliką podwiezie nas do kościółka Cminda Sameba, skąd można będzie oglądać wschód słońca i pojawianie się oświetlonego porannymi promieniami słonecznymi szczytu Kazbeka.
Tylko kilka osób decyduje się na pobudkę przed świtem.
Jedziemy. Trasa straszliwie wyboistą drogą trwa ok. pól godziny.
Po wschodniej stronie (widocznej na poniższej fotce) tuż nad grzbietem gór widać rogalik księżyca sąsiadującą z nim gwiazdę. Pięknie to wygląda, ale nie robię fotki - w nadziei, ze lepszą zrobię po wjeździe na samą górę. A na górze - DUPA BLADA - chmury zasłoniły i księżyc i gwiazdę.
Kazbegi (Stepancminda)- z góry |
Cminda Sameba o świcie |
w tyle - Kazkek |
Trochę niżej:
Zmarznięci (strasznie wiało) wracamy do naszego pensjonatu na śniadanie.
2 komentarze :
Podziwiam determinację :)
Anno, jeśli można liczyć na jakieś niespotykane zjawisko, to świadomość, że więcej w życiu takiej okazji nie będzie - jest dla mnie mobilizująca.
Prześlij komentarz